Kot i Mysz

Kot i Mysz - Bajka dla dzieci

Na skraju małego miasteczka, gdzie brukowane uliczki prowadziły do ukwieconych ogródków, a kominy domów pachniały ciepłem domowego ogniska, stał stary młyn. W jego ceglanych ścianach kryły się liczne zakamarki, tajemnicze przejścia i drewniane belki, na których można było skryć się przed całym światem. Właśnie tam, pośród skrzypiących desek i worków z mąką, mieszkał kot o imieniu Marcel.

Marcel był kotem dostojnym, o futrze czarnym jak noc i bursztynowych oczach, które błyszczały jak latarnie. Był panem młyna – przynajmniej tak mu się wydawało. Każdy go znał, a on znał każdego. Miał swoją codzienną rutynę: rano spacerował po belkach pod sufitem, popołudniami leniwie wygrzewał się w promieniach słońca, a wieczorami patrolował swoje terytorium, pilnując, by nikt nie naruszył jego spokoju.

Jednak wśród ciemnych zakamarków młyna kryła się także mysz – mała, szara i szybka jak wiatr. Miała na imię Filomena i była najmniejsza z całej mysiej rodziny, ale też najsprytniejsza. Uwielbiała przyglądać się Marcelowi z ukrycia, choć dobrze wiedziała, że kot i mysz to odwieczni wrogowie.

Pewnego dnia, gdy Marcel robił obchód młyna, nagle usłyszał ciche popiskiwanie. Wśród worków z mąką zobaczył Filomenę – wpadła w pułapkę! Jej maleńka nóżka utknęła między deskami podłogi, a każda próba uwolnienia się kończyła się jeszcze większym bólem.

Kot zbliżył się powoli, oblizując wąsy. Filomena zadrżała.

– No, no, co my tu mamy? – zamruczał Marcel, przyglądając się jej uważnie.

– Proszę… pomóż mi – pisnęła cicho myszka, jej oczy lśniły od łez.

Kot zmrużył oczy. W jego głowie walczyły dwa głosy – jeden mówił: „To tylko mysz, nie warto się przejmować”, a drugi, znacznie cichszy, szeptał: „A gdybyś to ty potrzebował pomocy?”

Po chwili namysłu Marcel delikatnie podważył deskę pazurem, aż myszka mogła wysunąć łapkę. Zadrżała, nie wierząc, że kot ją uwolnił.

– Idź już – mruknął Marcel, odwracając się, by odejść.

Ale Filomena nie uciekła. Spojrzała na niego uważnie, a potem powiedziała:

– Dziękuję. Jesteś inny, niż myślałam.

I pobiegła do swojej nory.

Od tego dnia coś się zmieniło. Marcel często dostrzegał, że myszka podkrada się bliżej, nie z lękiem, ale z ciekawością. A pewnego zimnego wieczoru, gdy śnieg zaczął sypać przez szpary w ścianach, to ona przyniosła mu kawałek suchego chleba, który znalazła.

– Na wypadek, gdybyś był głodny – powiedziała cicho.

Kot tylko mruknął, ale nie odmówił. A potem, zupełnie nieświadomie, podzielił się z nią ciepłem swojego koca, kiedy zasnęli obok siebie.

Tak narodziła się przyjaźń tam, gdzie nikt by się jej nie spodziewał. Marcel i Filomena pokazali, że czasem nawet najwięksi wrogowie mogą znaleźć wspólny język, jeśli tylko pozwolą sobie na odrobinę życzliwości.

Bo prawdziwa przyjaźń to nie tylko wspólne chwile radości, ale i gotowość do pomocy w najtrudniejszych momentach.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *